sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 3

Obudziłam się z uśmiechem, jest piątek, a za 8 godzin będę mogła w końcu odpocząć. Naprawdę tego potrzebuję, ten tydzień był wycieńczający. Środa i czwartek nie były takie złe, możliwe, że dlatego, że nie rozmawiałam z nim. Po prostu ignorowałam każdy obleśny, kiepski i niegrzeczny komentarz, próbując zachować dystans. Nadal nie rozmawialiśmy o projekcie, nawet znów pytałam Panią Jells czy mogłaby przydzielić mi kogoś innego, ale nadal nie chce, oczywiście. Ale dzisiaj będzie dobry dzień, Natalie wraca z wczasów. Nie było jej prawie 2 tygodnie i nie mogę się doczekać, by ją zobaczyć. Nie ma pojęcia o tym co dzieje się pomiędzy mną, a Justin’em, co zamierzam przed nią ukrywać. Jeśli powiedziałabym jej o tym – oszalałaby, więc wolę to zatrzymać dla siebie. Na pewno nie chcę kolejnych problemów. Umyłam się i poszłam, wybrałam czarne obcisłe spodnie, szarą dopasowaną 3/4 bluzkę i czarne vansy. W łazience wyprostowałam włosy i nałożyłam trochę make-up’u. Zanim poszłam na dół przejrzałam się w lustrze. Nie jest źle Cass. Po wzięciu jakiegoś owocu i wody ruszyłam do samochodu.
Przy szafce zaczęłam zbierać rzeczy na pierwszą lekcję, zastanawiałam się dlaczego Justin i jego matoły nie czekali na mnie na zewnątrz. Znaczy, to poranna rutyna, nie myślałam, że mogliby przeżyć dzień bez nazywania mnie dziwką i proszenia o seksualne przysługi. Nie przeszkadza mi to, mogli mnie nazywać brzydką, zdzirowatą i cokolwiek innego, ponieważ wiem, że to nie prawda. Racja, byłam przygnębiona moim zakończeniem związku z Cole’m, ale to jedyny facet z jakim spałam, więc definitywnie nie byłam ździrą, a brzydka też nie jestem. Nie mówię, że jestem piękna czy mogłabym wygrać konkurs piękności, ale nie-jestem-brzydka. Już prawie skończyłam sprzątać w szafce, gdy ktoś chwycił mnie za ramię, odwróciłam się oczekując Justin’a.
- NATALIE! – Krzyknęłam owijając ją ramionami. – Tak się cieszę, że wróciłaś, jak wycieczka? – Spytałam nadal ją ściskając.
- Nie mogę oddychać. – Powiedziała dławiąc się, więc puściłam ją i przeprosiłam.  – Dziewczyno, też się cieszę, że wróciłam, tęskniłam za tobą. – Uśmiechnęła się.
- Moja wycieczka była świetna, strasznie się bawiłam i o mój boże powinnaś zobaczyć facetów w Australii. – Mówiła wachlując się. – Są cholernie przystojni.
Potrząsnęłam głową śmiejąc się, jak podekscytowana może być słodkimi chłopakami.
- Więc jak było, gdy mnie nie było? – Zmarszczyłam brwi gdy spytała, ale szybko się uśmiechnęłam, bo nie chcę by wiedziała o niczym.
- B-było d-dobrze. – Wyjąkałam, nigdy nie byłam dobrym kłamcą.
- Nie kłam mnie, Cass.
- Nie, naprawdę, było fajnie. Wiesz, trochę gówna każdego dnia.
- Nikt nie igrał z tobą, prawda? Bo jeśli tak, powiedz mi, wiesz, że zrobię z nimi porządek, prawda?
- Nat, nie, było dobrze, obiecuję.
-Dobrze, więc powinnyśmy iść do klas, ale widzimy się na lunchu, ok?
- Jasne, yeah, na lunchu.
Jest pora lunch, a gdzie ja jestem? Utknęłam w głupiej klasie historii, bo nauczyciel musiał porozmawiać ze mną o moim teście. Myślałam, że napisałam okropnie, dlatego nauczyciel chce ze mną rozmawiać, ale nie, chciał po prostu powiedzieć mi jak dumny jest z mojej pracy i jestem najlepszą studentką. Gdybym nie była głodna, a moi znajomi nie czekaliby na mnie pewnie bym się cieszyła, serio, dlaczego nie mógł mnie poprosić przy całej klasie? Poszłam do mojej szafki, by wziąć jedzenie, gdy moja klatka piersiowa została na nią pchnięta. Odwróciłam się, by zobaczyć Justin’a stojącego tam i przygryzającego wargę.
- Czego ch-chcesz? – Spojrzałam w dół próbując uniknąć jego gniewnego spojrzenia.
- Niczego, po prostu nie robiłem tego przez parę dni. Odkryłem, że to dobry czas.
DUPEK!
- Ok, więc teraz, gdy jest to poza twoim układu, pójdę sobie. – Próbowałam odejść, ale przywarł mną do szafek trzymając ręce pomiędzy mną.
- Nie powiedziałem, że możesz już sobie iść. – Znów się uśmiechnął
- Justin, puść mnie zanim zacznę krzyczeć. Nie sądzę, że chcesz wylecieć przez zastraszanie dziewczyny. – Powiedziałam cienkim głosem odpychając go.
- Myślisz, że twoje groźby mnie przestraszą? – Cofnął się patrząc na mnie.
- N-nie. – Bełkotałam. – Po prostu nie wiem dlaczego wybrałeś mnie, nie jesteś tym zmęczony?
Zaśmiał się. – Czy robię się tym zmęczony? Traktowaniem cię jak gówno, którym jesteś? – Podszedł do mnie. – Nah, jest całkiem zabawnie, jeśli chodzi o moje zdanie.
Jego oddech uderzył moją twarz wysyłając ciarki wzdłuż mojego kręgosłupa i dreszcze wzdłuż mojego ciała. Nie wiem dlaczego wywiera na mnie taki efekt, może dlatego, że nie miałam chłopaka około roku lub dlatego, że mam ten syndrom, który odnajduje w nim podrywacza, miłego, ładnego.. Nie, stop! Jest pieprzonym wariatem, pozbieraj swoje gówno razem, Cass! Uśmiechnął się, a ja naprawdę mam nadzieje, że nie widział mojego dwu sekundowego braku kontroli. Odepchnął się ode mnie i odszedł, naprawdę go nienawidzę. Zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam na lunch.
Natalie i ja jadłyśmy swój lunch w pełni rozmawiając o jej wycieczce do Australii. Nie mogła przestać mówić o chłopakach tam, co powodowało mój śmiech, ale nie mogę nic zrobić z tym, że jestem trochę zazdrosna jej życia. Nie zrozum mnie źle, kocham moich rodziców i jestem im wdzięczna za to co mam, ale nie pamiętam ostatnich wakacji spędzonych z nimi. I wiem, że to moja wina, że jest moim jedynym przyjacielem, ale zazdrość nie ma sensu w każdym przypadku.*
- Przysięgam Cass, ci chłopcy byli tak cholernie seksowni. – Powiedziała biorąc trochę jedzenia.
- Nie wątpię w to, chciałabym móc pojechać tam z tobą. Na pewno spodobałoby mi się znalezienie słodkiego Australijczyka dla siebie. – Powiedziałam szczerząc zęby w uśmiechu.
Tęsknie za mieniem chłopaka, kogoś z kim mogłabym dzielić swoje uczucia i zwrócić się, gdy będę potrzebować opieki. Miło byłoby mieć kogoś do bycia, kochania i całowania. Kogoś na kim bym zależała i kogoś kto wstawiałby się za mną.
- Totalnie bym cię zabrała, ale rodzice powiedzieli, że to był czas „rodzinny”. W każdym razie, co masz zaplanowane na ten weekend? – Spytała po wrzuceniu resztki jedzenia do śmietnika.
- Och, no wiesz, imprezka z moją dupą na kanapie, to co zwykle. – Uśmiechnęłam się.
- Więęęc, siedzisz w domu nic nie robiąc? – Uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- Całkiem, naprawdę muszę spróbować wykombinować coś z tym projektem, bo Justin nie będzie dla mnie pomocą.
- Jeśli chcesz możemy pójść jutro lub w niedzielę na zakupy.
- Brzmi świetnie. – Powiedziałam podniecona. – Mama i tata zostawili mi niezłą sumę, bo pojechali na trzy miesiące na Hawaje, wyjechali dziś rano.
- Ty szczęśliwa suko. – Szturchnęła mnie zabawnie. – Cóż, muszę iść do klasy, napiszę później, dobrze?
- Ok, do zobaczenia później.


Tak bardzo jak nie chcę muszę zapytać Justin’a czy planuje pomóc mi w tym projekcie. Więc tchórzliwie ruszyłam w stronę klasy muzyki myśląc o wszystkich strasznych rzeczach, które może powiedzieć. Szłam naprzód rejestrując, że nie ma go jeszcze, usiadłam wyciągając zeszyt. Przechodząc do pustej strony, gapiłam się na nią próbując ze wszystkich sił wymyślić jakiś tekst. Moje myśli zostały przerywane przez bolące ramię.
- Uderzyłeś mnie? – Spytałam odwracając się i pocierając ramię.
- Yeah, przełknij to brzmisz jak cipa, gdy marudzisz.
- To jebanie boli!
- Kiedy chcesz się spotkać, by popracować nad projektem?
Serio?
- Żartujesz sobie, tak? Uderzyłeś mnie od tak do diabła, a teraz pytasz kiedy możemy zrobić projekt?
- Cóż yeah, ale jeśli chcesz robić ten głupi projekt sama, nie ma sprawy. I tak dostanę połowę oceny, bo proponowałem ci pomoc, a ty jesteś tą odrzucającą. – Uśmiechnął się.
- Nie, jestem wolna kiedykolwiek, no oprócz jutra. Po prostu napisz mi dni, w których jesteś wolny i daj mi je. – Odwróciłam się przodem.
Dotknął mojego ramienia, więc obróciłam się do tyłu wywracając oczami po dostaniu kawałkiem papieru w twarz. Wzięłam go i usiadłam prosto.
"Wtorki, czwartki i niedziele. Dni, w których mogę pracować nad projektem, dziwko".
Ponownie wywracając oczami zwinęłam papierek i wrzuciłam do torby. Pani Jells odwala mówiącą część zajęć i daje nam trochę czasu przy końcu zajęć, byśmy mogli popracować nad projektem, jednak odwróciłam się do Justin’a. Zostałam patrząc na swój, wciąż pusty zeszyt. Gdy dzwonek w końcu zadzwonił zebrałam swoje rzeczy i odwróciłam się do niego.
- Te dni mi pasują. – Podałam mu kawałek papieru z moim numerem. – Napisz do mnie, gdy zdecydujesz, o której masz zamiar pokazać się w niedzielę.
Po przyjściu do domu poszłam do kuchni po jakąś przekąskę, po zjedzeniu kawałka ciasta zdałam sobie sprawę, że nie mam nic do roboty. Co jest bardzo częste, ale moi rodzice są zazwyczaj tutaj, by porozmawiać ze mną lub wyjść gdzieś i coś zjeść, a gdy pracują do późna wciąż wiem, że wrócą do domu, by być ze mną. Teraz muszę się męczyć przez trzy cholerne miesiące. To dlatego tęsknie za mieniem chłopaka! Chwyciłam za butelkę wody i włączyłam „Duże Dzieci”, nocny seans, to jest to plus ten film jest przezabawny, a Adam Sandler totalnie do zjedzenia. Gdy się skończył, zjadłam kolację i zdecydowałam się na „Narzeczoną Dla Księcia”, nic nie sprawi, że uśmiechnę się tak jak oglądając Westley i Buttercup’a**.
Obudziłam się ze słońcem świecącym na moją twarz, musiałam odpłynąć z przed najbardziej lubianym Inigo Montoya,  mężczyźnie, który zabił swego ojca. Usiadłam i przecieram resztkę snu z oczu, a wtedy skierowałam się do kuchni i wzięłam telefon. Mam trzy wiadomości od Natalie, zapomniałam, że miała napisać co do centrum handlowego.
Więc chcesz iść do centrum około południa?
...
Helloooo!
Cóż „F”*** tobie też, będę tam około południe, więc bądź gotowa!!
Sprawdziłam czas i jest już 10.30, więc napisałam jej przeprosiny za nieodpisywanie oraz, że będę tam na czas. Złapałam za miskę, nasypałam trochę płatków śniadaniowych i nalałam mleka, po skończeniu umyłam naczynia z ostatniej nocy i popędziłam na górę, by wziąć prysznic. Po tym wzięłam czarną torebkę, niebieski top, parę ciętych szortów i niebieskie klapki. Wsmarowałam trochę żelu we włosy i uczyniłam je falowanymi, nałożyłam make-up i popsikałam się perfumami Ed Hardy.
Gdy Natalie podjechała wzięłam swoją torebkę i wsiadłam do jej czarnego 2011 honda civic. Chwilę rozmawiałyśmy, by po chwili włączyć radio i zacząć śpiewać. Kocham mieć Natalie obok siebie, czuję się sobą przy niej i razem mamy naprawdę dużo śmiechu. Wjeżdżając na parking centrum parę osób gapiło się na nas, bo muzyka była bardzo głośna, a my nadal śpiewałyśmy, ale kogo to obchodzi.
- Gdzie najpierw, kochanie? – Spytała wyciągając gumę.
- Forever 21, ba! – Powiedziałam moim wysokim głosem.
Wyszłam trochę za burtę w tym sklepie, mam z 6 bluzek, 5 par szortów i spodni, 3 pary butów i 3 pary kolczyków. Natalie kupiłe 7 par spodni, 2 sukienki, 2 pary butów i okulary przeciwsłoneczne. Udałam się do kas uśmiechając się, ale także ze zdenerwowaniem dotyczącym przewidzianej kwoty.
- To będzie 42, 37.
Moje oczy wyskoczyły w orbit na mniej niż sekundę, podałam jej kartę.
- Zgaduję, że to koniec zakupów. – Zaśmiała się gdy wracałyśmy do auta. – Nie mogę uwierzyć, że wydałam tak dużo.
W drodze powrotnej Natalie zamawiała coś w Taco Bell, ja zdecyduję zrobić coś w domu. Moich rodziców nie ma jeden dzień, a ja wydałam już 450 dolców, więc muszę uważać na co wydaję pieniądze, bo zostały mi przecież jeszcze 3 miesiące. Po dojechaniu do domu wyciągnęłam torby i powiedziałam Nat jak dobrze się bawiłam, i że zadzwonię do niej później. Wchodząc do kuchni i wrzuciłam zimną pizze do piekarnika. Usłyszałam, że mój telefon wibruje, spojrzałam, by zobaczyć, że dostałam wiadomość od nieznanego numeru.
Nieznany: Potrzebuję adresu do twojego domu na jutro, btw to Justin… suko.
Naprawdę nie spodziewałam się, że do mnie napisze.
Ja: Ulica 349 Oakland… FIUCIE.
Bieber: Mam jednego byś mogła possać, ździro. Będę tam jutro ok. 5 by pracować nad tą głupią piosenką.
Yeah, jest obrzydliwy.
Me: Nawet za milion lat nie zbliżę się do tej tyciej rzeczy i 5 jest ok.
Bieber: TYCIEJ? Daleko od tego! Do zobaczenia jutro, muszę się przygotować na randkę ze zdzirą z seksowną dupą, nara ugly****.
Nie zaprzątałam sobie nawet głowy odpisaniem, niech idzie przygotować się dla jakiejś obrzydliwej suki. Mam zimną pizze i zamierzam się tym cieszyć. Po zjedzeniu umyłam naczynia i udałam się do swojego pokoju, by pisać. Nic dobrego nie przychodziło mi do głowy, ale nadal wszystko zapisywałam. Nawet, gdy nie mam wizji kocham ten proces zapisywania wszystkiego co przyjdzie na myśl i tworzenia z tego czegoś specjalnego. Moim marzeniem jest być tekściarką i by niesamowici artyści prosili o piosenki dla siebie. Zdaje sobie sprawę, że to wielki sen, ale coś mnie do tego ciągnie. Mogę być spokojna i cicha w szkole, ale jeśli chodzi o karierę… planuję o to walczyć. Chwilę po zakończeniu pisania zdecydowałam się włączyć „I wciąż ją kocham”, oglądanie Channinga Tatum’a jest jak branie wesołej pigułki.. jeśli mogłabym go porwać i przetrzymywać w swojej szafie, na pewno bym to zrobiła.
Następnego dnia ogarnęłam salon i skończyłam zadania domowe. Wciąż myślałam co się zdarzy, gdy Justin przyjdzie, nie wiem czy to był dobry pomysł, by chłopak atakujący mnie przychodził bez niczyjej wiedzy. Prawdopodobnie powinnam trzymać telefon w kieszeni, by szybko zadzwonić na 911*****! Po prostu nie mogę zrozumieć jaki jest jego problem, nigdy nie byłam dla nikogo wredna. Jest doskonałym przykładem piękna przychodzącego z przeciągu, bo spójrzmy prawdzie w oczy… jest przystojny, ale jego śmierdząca postawa i okropność sprawiają, że dobry wygląd znika!
PUK PUK PUK
Podskoczyłam od dźwięku pukania. Złapałam się za klatkę piersiową próbując się uspokoić i otworzyć drzwi. Justin stał tam w czarnych, obcisłych spodniach, do których przyczepił białą czapkę z tyłu i czarnej bluzce w serek. Ok, może nadal jest tylko pół-atrakcyjny.
- Podoba ci się to co widzisz, Cass? – Uśmiechnął się.
- Chciałbyś. – Mogłam poczuć jak moje policzki się czerwienią po tym jak przyłapał mnie na obczajaniu go.
Gdy byliśmy w środku spytałam go czy chce coś do picia czy jedzenia i skierowałam się w stronę kuchni, by wziąć dwie butelki wody. Zanim się zorientowałam zostałam popchnięta na blat.
- Jesteś gotowa, by zacząć ten projekt? – Jego oddech uderzył o moją twarz wysyłając dreszcze.
- T-tak.
- Dobrze, ponieważ wolałbym robić cokolwiek innego, niż utknąć tu z tobą. – Odsunął się ode mnie i ruszył, by usiąść przy stole.
Patrzyłam na niego przez kilka sekund i kontynuowałam by wziąć trochę poczęstunku. Naprawdę nie rozumiem dlaczego czuję się przez niego atakowana, ten koleś jest psychiczny. Jest groźny i wredny i UGH! Coś definitywnie jest ze mną nie tak, może spadam na dół z grypą? Boże, proszę niech to pójdzie szybko.


* Więc nie wiem jak to wytłumaczyć, przepraszam. Chodzi pewnie o to, że zazdrość nie zawsze, ale stoi jej na drodze.
** - Bohaterowie filmu „The Princess Bride”, a na polski „Narzeczona Dla Księcia”
*** - Gdyby ktoś nie wiedział, napisała „Fuck”, a wiemy co to znaczy.
****-  Zostawiłam tak, bo chyba lepiej brzmi. Sami możecie to określić. Ugly – brzydki.
***** - Ich numer policji.

Więc tak, z tej strony @onhazz. Chciałabym przeprosić za jakiekolwiek błędy i za tyle gwiazdeczek, ale chciałam, by wszystko było jasne. :) Mam nadzieję, że podoba Wam się fabuła. Jak na razie Justin to jebany sukinsyn, ale mogę Wam zdradzić, że już w następnym rozdziale będzie jakiś miły wątek. Następny rozdział należy do Natalii. x

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział czekam na nn !!!!
    @juliadobrowols9 ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, jestem ciekawa następnego! :)
    @Solumss

    OdpowiedzUsuń
  3. O Kurwa o Kurwa ggddfthhusjsuhshusj czekam na nn *.* @Pajka33

    OdpowiedzUsuń
  4. Justin to niezły gnojek, ale dzięki temu to opowiadanie jest ciekawe! ohohoho. Cass zaszalała na tych zakupach. :) no i ten... czekam już na NN i ten 'miły moment' jak to określiłaś <3

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny i jak zwykle, czekam na kolejne części ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowny :) czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny *-* Mam nadzieję że Justin chociaż trochę się opamięta ...

    OdpowiedzUsuń